Moje Monte Cassino

18 maja 2006 roku minęły 62 lata od zakończenia krwawych walk o Monte Cassino. Walk, które otwarły drogę aliantom na Rzym. W tej krwawej bitwie brał udział m.in. Stefan Büchner (ur. 3 czerwca 1919 r . we Lwowie, zm. w 2007 r. w Tarnowie; na zdjęciu z maja 2005 r.). Stefan Büchner pochodzi z kresów, a od 1946 roku mieszka w Tarnowie. Walczył w armii generała Andersa w II Korpusie 5 PAL Pułku Artylerii Lekkiej. Był jednym z żołnierzy, którzy uratowali potężny skład amunicji w wąwozie pod Monte Cassino.

 

18 maja 1943 roku polscy żołnierze zdobyli broniony od stycznia przez Wermacht klasztor na wzgórzu Monte Cassino (na zdjęciu po prawej). Zanim jednak pan Stefan znalazł się na włoskich wzgórzach przebył szlak aż ze Związku Radzieckiego (gdzie dostał się do Polskiej Armii tworzonej na podstawie porozumienia Sikorski – Stalin), potem walczył w Iranie, Iraku, Egipcie. Stamtad wreszcie tankowcem w morskim konwoju trafił do Włoch. Już początek walk w górach okazał się wyjątkow trudny. Była zima 1943 roku, trzydziestostopniowy mróz i śnieg – w takich warunkach panu Stefanowi przyszło zmagać się z przeciwnikiem. Szybko pułk stracił kilku żołnierzy.

 

W końcu przyszedł rozkaz. – Nasz dowódca przyniósł kanister po benzynie napełniony winem i powiedział, żebyśmy się napili, bo idziemy na Monte Cassino i nie wiadomo ilu z nas przeżyje – wspomina. Monte Cassino już było okryte złą sławą. Alianci od połowy stycznia ponosili tam olbrzymie straty. Amerykanie, Brytyjczycy, Hindusi i Nowozelandczycy stracili ogółem 54 tysiące ludzi, nie zdobywając wzgórza. Główną siłę atakującą czwartego natarcia stanowił Drugi Korpus Polski pod dowództwem generała Andersa. Miał on ciężkie zadanie atakując w niemal nieosłoniętym terenie, naszpikowanym minami, pod niemieckim ostrzałem z bunkrów.

 

Stefan Büchner był zwiadowcą w Pułku Artylerii Lekkiej. Razem z kolegami znalazł się w wąwozie Inferno (diabeł) prowadzącym na górę. Tam żyli w ziemiankach, tam również nad ich głowami składowano tony amunicji. Aby uniknąć odkrycia przez Niemców w dzień działa były zamaskowane, w nocy dostarczano amunicję. W końcu najprawdopodniej zostali namierzeni i artyleria niemiecka rozpoczęła ostrzeliwanie wąwozu. Wybuchł pożar. Jak udało się zapobieć wybuchowi tysiąca ton trotylu, amunicji – posłuchaj… Po ugaszeniu pożaru do wąwozu przyszedł Melchior Wańkowicz. Jak wspomina Stefan Büchner ten “straszy pan z brzuszkiem i laską w ręce” bardzo zainteresował się tym wydarzeniem, również pana Stefana pytał o szczegóły techniczne. Dramatyczne wydarzenia w wąwozie Inferno Malchior Wańkowicz opisał w książce o Monte Cassino.

 

Pierwszy atak Polaków na klasztor nastąpił 11 maja o 11:00. 1500 dział strzelało bez przerwy przez dwie godziny. – Huk był straszliwy, nie do wytrzymania – mówi Büchner. Po działach przyszedł czas na piechotę. Ta poniosła dotkliwe straty, ale dzięki ich walce Brytyjczykom udało się wyprzeć Niemców z dolnej części wzgórza. Po trudnym dniu Büchner miał nadzieję, że odpocznie. Wrócił do swojej ziemianki, ale nie spał długo. Czekało na niego pilne zadanie, musiał dowieźć na punkt obserwacyjny bliżej Niemców angielskiego majora. Był on specjalistą od artylerii, miał pomóc polskiemu wojsku w zniszczeniu pozycji wroga. Ta wyprawa pod ciągłym ostrzałem była jedną z najtrudniejszych dla Büchnera.

 

Drugi atak (rozpoczęty 17 maja) wreszcie przyniósł przełom. Polskie wojska wyparły niemiecką 1 Dywizję Spadochronową z zajmowanych pozycji. Nad ranem 12 Pułk Ułanów Podolskich wkroczył do ruin klasztoru i zatknął na murach polską flagę (na zdjęciu). 18 maja 1944 roku o świcie na Monte Cassino odegrany został hejnał mariacki, ogłaszając zwycięstwo polskich żołnierzy. Droga na Rzym została otwarta. Miasto to zostało zajęte 4 czerwca, a więc miesiąc później. Pod Monte Cassino siły niemieckie wiązały Aliantów cztery miesiące. Walki pod Monte Cassino były niezwykle krwawe, w natarciu zginęło 900 polskich żołnierzy, a 3 tysiące zostało rannych. Wielokrotnie walczono wręcz lub strzelano do siebie z bardzo bliskiej odległości.

 

Na sąsiednim wzgórzu powstał cmentarz polskich żołnierzy poległych w bitwie. Ze względu na sytuację polityczną, weterani bitwy nie mogli powrócić po wojnie do kraju, wielu z nich pozostało na emigracji we Włoszech i Wielkiej Brytanii. Sam gen. Anders, który zmarł w 1970 r. w Londynie, zażyczył sobie być pochowanym wśród swoich żołnierzy pod Monte Cassino. Jego grób stanowi centralny punkt cmentarza.

Obok cmentarza polskiego znajduje się tu również cmentarz angielski (5 tys. żołnierzy) oraz niemiecki (ok. 20 tys. żołnierzy).

 

Krótko o Monte Cassino

(Montecassino), wzgórze we Włoszech (Apeniny Środkowe), nad doliną rzeki Liri, między Rzymem i Neapolem. Wysokość 519 m n.p.m. U podnóża góry znajduje się miasto Cassino. W miejscu tym znajdowało się opactwa benedyktyńskie z 529 roku. W czasie II wojny światowej miały tu miejsce ciężkie walki pomiędzy wojskami alianckimi a Wehrmachtem.
(www.wikipedia.pl)

 

Tekst i zdjęcia ze strony: www.tarnow.pl