Tarnów – siedziba Atamana

“W bardzo krótkim czasie zorganizowałem wyjazd do Tarnowa. Znalazłem się w wagonie z dwoma towarzyszącymi mi peowiakami (członkami Polskiej Organizacji Wojskowej, zawiązanej w 1914 roku z inicjatywy Józefa Piłsudskiego – przyp. redakcji). Kazałem im zabrać broń ze sobą. W takiej eskorcie zjawiłem się w Tarnowie. Niezwłocznie udałem się do mieszkania Atamana […]. Rozmowa toczyła się w cztery oczy. Poinformowałem go o sytuacji. […]. Nikt nie może wiedzieć, gdzie się Ataman udaje i z kim. Po chwili ubrany w palto i kapelusz wyszedł za mną na ulicę. Moja eskorta […] czekała. Poszliśmy piechotą na dworzec […]. Było ciemno. Poczekaliśmy w tłumie na pociąg idący do Krakowa i Warszawy. Był to pociąg zwyczajny […]. Mojej eskorcie udało się zdobyć przedział dla naszej czwórki i tak dojechaliśmy do Warszawy. O szarzejącej już godzinie […] byliśmy w pałacu Raczyńskich, w naszym mieszkaniu. Spotkał nas, z czarującym – jak zwykle – uśmiechem Stanisław Stempowski […]. Petlura znalazł się u siebie […]. Tak zginął z oczu ludzkich”. To było pożegnanie Symona Petlury z Tarnowem. Tak zrelacjonował je urodzony w Kijowie Henryk Józewski – artysta malarz, wiceminister spraw wewnętrznych w rządzie Ukraińskiej Republiki Ludowej, później działacz państwowy II Rzeczpospolitej, minister spraw wewnętrznych, dwukrotny wojewoda wołyński. Pełna konspiracja i pośpiech były konieczne. Atamanowi groziło aresztowanie i wydalenie z Polski. W połowie 1921 roku czołowi działacze URL znaleźli się w bardzo trudnym położeniu. Było to następstwem objęcia teki ministra spraw zagranicznych Rzeczpospolitej przez Konstantego Skirmunta, który zdystansował się od linii Józefa Piłsudskiego, stając się gorącym zwolennikiem wypełnienia podpisanego przez Polskę i Rosję Sowiecką pokoju ryskiego, kończącego wojnę między tymi państwami. Na początku października podpisano protokół określający warunki realizacji traktatu. Jednym z nich było żądanie bolszewików, aby najaktywniejsi przedstawiciele ukraińskiej emigracji zostali usunięci z Polski. To właśnie od Skirmunta Józewski dowiedział się, iż “wyjeżdża do Tarnowa mieszana komisja polsko-bolszewicka dla skonstatowania miejsca pobytu Atamana Petlury, który mocą ryskiego traktatu został pozbawiony prawa azylu”. Zdecydował się działać na własną rękę i zakonspirować miejsce pobytu Atamana. Przez kilka tygodni Symon Petlura mieszkał w pałacu Raczyńskich, później wspomniany w relacji Stanisław Stempowski (prywatnie towarzysz życia znanej polskiej pisarki Marii Dąbrowskiej) przewiózł go do majątku pod Grójcem. Gdy sytuacji nieco się uspokoiła Ataman wrócił do Warszawy i – wraz z żoną i córką – zamieszkał u kijowskiego adwokata Włodzimierza Redlicha. Dla zmylenia bolszewików emigracyjna agencja prasowa “Ukrajinpress” już w październiku obwieściła, iż Ataman wyjechał z Polski. Tak stało się jednak dopiero w grudniu 1923 roku. Tym samym dobiegł kresu, trwający ponad 3 lata, okres, w którym Symon Petlura walczył o wolną Ukrainę z terytorium Polski. Zaczęło się w Tarnowie. Miasto dwukrotnie stawało się siedzibą naczelnych władz Ukraińskiej Republiki Ludowej. Po raz pierwszy w lipcu 1920 roku. Po dwóch miesiącach, wraz z rozpoczęciem polsko-ukraińskiej ofensywy w Galicji Wschodniej, rząd URL przeniosły się wprawdzie do Stanisławowa, ale – wobec niepowodzenia kampanii i konieczności opuszczenia kraju – po kolejnych dwóch miesiącach, w listopadzie 1920 roku Tarnów ponownie stał się “stolicą” wolnej Ukrainy, w tym także siedzibą Głównego Atamana. Symon Petlura tu pracował i tu mieszkał. Przez pewien czas przebywał w hotelu Bristol – głównym ośrodku rządowym URL (historycy jako miejsce jego pobytu podają także pałac Sanguszków w Tarnowie-Gumniskach). To był okres największych nadziei na wolność Ukrainy i wyparcie z niej bolszewików. Drogą miał być sojusz z Polską. Z czasem szanse na niepodległość poczęły się oddalać, a sytuacja ukraińskiej emigracji stawała się coraz trudniejsza. Wreszcie Symon Petlura musiał w pośpiechu i tajemnicy opuścić Tarnów. Przyszło – jak relacjonuje Józewski – “poznać gorzki smak polityki i tak zwanej konieczności”.