Jamna nadziei – wczoraj, dziś, jutro

16 listopada 2016 , Tagi: Jamna , region

Gdy wybierałem się na Jamną z burmistrzem Zakliczyna Dawidem Chrobakiem, zastanawiałem się pod drodze, jak opisać to miejsce, wszak historia tej miejscowości jest tak bogata w różne wydarzenia, iż każdemu poświęcić by można, co najmniej jeden duży tekst. Wtedy przypomniałem sobie, co przeczytałem na stronie internetowej www.jamna.dominikanie.pl  

“Na Jamnej Gospodarzem jest Chrystus. On jest tu najważniejszy. On jest miarą i celem wszystkiego. Wszystko, zatem do Niego winno prowadzić: modlitwa, praca i odpoczynek. Dom Świętego Jacka na Jamnej jest szkołą życia duchowego oraz służy przygotowaniu do życia we wspólnocie rodzinnej i wspólnocie kościoła oraz w społeczeństwie. Patronem domu jest Święty Jacek Odrowąż, orędownik nowej ewangelizacji naszego kraju, gorący czciciel Eucharystii i Bogurodzicy, kaznodzieja i apostoł”.

Dwie opowieści

Skąd na Jamnej Dominikanie? Ojciec Andrzej Chlewicki OP, który od samego początku powstawania Ośrodka współuczestniczy w jego tworzeniu, a od 2001 r. jest na stałe pełniąc funkcję kustosza Sanktuarium nie ma wątpliwości, że tak zapragnęła Matka Boska.

– Tutaj biją dwa źródła Bożej Łaski. Są dwie opowieści o miłościach. Pan Jezus powiedział- nie ma większej miłości jak życie dać. To wpisuje się w ikonę Jamneńską – jamneńskiego obrazu Matki Bożej Niezawodnej Nadziei – podkreśla o. Andrzej.

Pierwsza opowieść związana z tym miejscem wiąże się wydarzeniami w czasie II wojny. Tu na Jamnej stacjonowała partyzantka Armii Krajowej batalion „Barbara”. Wieś dała im schronienie i wikt. Niemcy postanowili zlikwidować ognisko oporu. Z 25/26 września 1944r. otoczyli kordonem w liczbie 5 tys. żołnierzy. Rozegrała się jedna z największych bitew partyzanckich. W obliczu przeważającej liczby wroga decyzją dowódcy – kapitana Borowskiego ps. „Leliwa” partyzanci postanowili się przebić i to się udało. Niemcy w odwecie dokonali mordu na mieszkańcach wsi. – To jest historia, która zainicjowała można powiedzieć „napisanie tej ikony”. My tą opowieść usłyszeliśmy od nieżyjącego już mieszkańca wioski Czesława Mastalerza, na którego rękach umarł wtedy jego ojciec. Opowiedział nam historię o kobiecie, która wyszła z piwnicy z dziećmi myśląc, że do kobiety nikt nie strzeli.

Tymczasem Niemcy zastrzelili dzieci, a potem matkę. Wydawać by się mogło, że ta kobieta przegrała. Po latach widać, że to barbarzyńca przegrał. Nienawiść zawsze przegrywa, a miłość zwycięża. Dla nas niewinna kobieta i dzieci to niewinna krew, tak jak pierwsi chrześcijanie mówili, że krew męczenników jest zasiewem wiary, nadziei i miłości. Myśmy mieli od początku intuicję, że z tego zasiewu coś wyrośnie – mówi o. Andrzej.

Opowieść druga wpisana w ikonę jest już współczesna. Ojciec Jan Góra po powrocie z Jamnej do Poznania poprosił Małgosię, wychowankę duszpasterstwa Dominikanów, aby „napisała ikonę” ( namalowała- przyp. W.S.), która zostanie zawieziona na Jamną. – Gdy Małgosia pisała tę ikonę u jej siostry Justyny będącej w stanie błogosławionym z drugim dzieckiem, stwierdzono raka. Stanęła przed wyborem chemia i naświetlanie, ale dziecko tego nie przeżyje. Wtedy miłość jest wyborem i Justyna dokonała wyboru, zdecydowała się urodzić dziecko bez względu na konsekwencje dla swojego zdrowia.

Gdy lekarze wyciągnęli dziecko przy pomocy cesarskiego cięcia, matka w tym momencie zakończyła swój ziemski żywot. Nie ma większej miłości jak życie dać. Małgosia zajęła się dziećmi zmarłej siostry i „pisząc ikonę” twarzy dzieciątka Jezus dała wizerunek nowo narodzonego dziecka. Zatem w tą ikonę wpisują się te dwie historie, dwie wielkie miłości. To dwa źródła, z których dzisiaj na Jamnej bije wiara, nadzieja i miłość – tłumaczy o. Andrzej.

więcej na: http://www.tarnow.net.pl/articles/s/i/221444#Jamna-nadziei—wczoraj,-dziś,-jutro  

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej