Branża gastronomiczna u progu katastrofy. W Tarnowie restauratorzy wyszli na ulice. Domagają się pomocy rządu

27 października 2020 , Tagi: gastronomia

Właściciele restauracji, hoteli, pubów zebrali się w poniedziałek (26 października) przed tarnowską delegaturą Urzędu Wojewódzkiego by zamanifestować swoje niezadowolenie z powodu zamknięcia lokali i możliwości serwowania jedzenia wyłączenie na wynos. Żądają zwolnienia z ZUS, ulg podatkowych i dofinansowania pensji pracowników.

Zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów z 23 października restauracje, bary i puby zostały zamknięte, a możliwa jest jedynie tylko sprzedaż na wynos i dowóz. Restrykcje mają obowiązywać przez dwa tygodnie, jednak z możliwością ich przedłużenia.

Dla branży gastronomicznej to już drugi lockdown spowodowany pandemią koronawirusa w tym roku, bo sprzedaż na wynos stanowi zaledwie ułamek ich dochodów. Wróciło widmo likwidacji lokali i zwalniania pracowników. Tym bardziej, że na razie rząd nie zapowiedział żadnych rekompensat dla zamykanych lokali.

W branży gastronomicznej w Tarnowie momentalnie zawrzało. Restauratorzy są załamani.

– Z jedzenia na dowóz się nie da wyżyć. Większość z nas prowadzi restauracje bazujące na przyjęciach i imprezach okolicznościowych – przyznaje Janusz Podlasiewicz, właściciel Jani Sushi i Jani Pizza w Tarnowie.

Restauratorzy protestowali na al. Solidarności i ul. Mickiewicza w Tarnowie

W samo południe właściciele restauracji, hoteli, pubów oraz przedstawiciele branży ślubnej i artystów zebrali się przed tarnowską delegaturą Urzędu Wojewódzkiego, by zaprotestować i przedstawić swoje postulaty. W maseczkach z zachowaniem wszelkich zasad bezpieczeństwa spacerowali po przejściach dla pieszych. Przez mikrofon odczytywali postulaty pod adresem rządu, prosili też o wsparcie wojewody.

– Domagamy się między innymi zwolnienie z podatków, ZUS oraz dofinansowanie do wypłat pracowników. W tym momencie nie mamy na to pieniędzy, bo restauracje są zamknięte. Każda ulga czy wsparcie jest dla nas ważne – podkreśla Janusz Podlasiewicz. – Jeżeli lockdown potrwa miesiąc czy dwa, nie będę w stanie utrzymywać pracowników – dodaje.

– Domagamy się sprawiedliwości! Markety, sklepy powierzchniowe działają, a nasze restauracje są zamknięte – mówił Dawid Rzepa z restauracji Soprano.

Cały artykuł Branża gastronomiczna u progu katastrofy – na:

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej