„Mój dyrektor handlowy prawie zszedł na zawał”. Zobacz kulisy negocjacji polskich lotnisk z liniami lotniczymi
„Wszystko było już dograne, ale nagle prezes linii lotniczej postawił weto: „Nie będę czekał godzinę, aż ci wszyscy ludzie wlezą mi do samolotu”. Chodziło o to, że na tej trasie latałoby wielu ludzi niepełnosprawnych, na wózkach. I nic z tych planów nie wyszło. Z kolei z pewną dużą linią negocjacje trwały czasem 5 minut. „Oto nasze warunki – akceptujecie je albo do zobaczenia”. Sprawdź, w jaki sposób lotniska rozwijają swoje siatki połączeń.
Trudno było namówić ludzi z branży do rozmowy o kulisach negocjacji. „Przecież to tajemnica”, „Nie chcemy podpaść”, „Dziękuję, ale nie mam w tej sprawie nic do powiedzenia” – słyszę kilka razy ze strony lotnisk. Czy można się dziwić tej nerwowej atmosferze?
– Negocjacje? To nie są żadne negocjacje. Mamy zachwianie rynku w całej Europie i nic nie działa na zasadach rynkowych. Linie lotnicze przebierają w ofertach, a my – prezesi zamieniliśmy się w komiwojażerów, chodzących po prośbie do przewoźników – mówi nam anonimowo prezes jednego z mniejszych lotnisk.
Czy faktycznie jest tak źle? Zapraszamy was na wędrówkę do świata branżowych, często bardzo trudnych negocjacji. I uwaga – wbrew obiegowej opinii, najgorzej wcale nie negocjuje się z Ryanairem.