Duchy w muzeum, kawa w tramwaju, tabor w podwórku, czyli tajemniczy Tarnów

5 stycznia 2018 , Tagi: podróże , Tarnów

Lonely Planet, gigant na rynku wydawnictw turystycznych, co roku publikuje podróżnicze rekomendacje na kolejny rok dla różnych grup podróżników – tych mniej i bardziej aktywnych, mniej i bardziej szalonych – lub też na przykład mniej lub bardziej oszczędnych. I właśnie ta ostatnia lista przykuła moją uwagę. Albowiem w zestawieniu, o tytule Best Value. Ten destination to tempt frugal travellers, na miejscu 5. mamy co? Polskę. Niby nic niezwykłego, przecież wiemy, jaką sławą wśród zagranicznych turystów cieszy się np. Kraków. Ale wart zauważenia jest inny fragment. O „historycznym pięknie” takich miast jak Lublin, Toruń i… Tarnów. Pojawia się w kontekście tych miast określenie free from large numer of visitors. W kontekście Tarnowa pokusiłabym się o lekką modyfikację i napisałabym… free from any visitors?

Ratusz

W Tarnowie byłam po raz pierwszy (i jak na razie jedyny) w zeszłym roku. Późną wiosną. Gdy mój trampek po raz pierwszy uderzył w bruk na tarnowskim rynku – w samo południe, w samym środku tak umiłowanego przez Polaków długiego weekendu – to uderzyła mnie ta cisza. I brak kogokolwiek. Nawet nie miałam możliwości zapytać, gdzie się wszyscy podziali, bo nikogo nie było. Zapewne turyści zwiedzający Małopolskę wybrali krakowski ścisk i meleksy. Skoro lubią, niech im będzie, ale halo! Tarnów to bardzo ciekawe miasto! Lonely Planet poleca je na 2018! Ja je polecam! Jakim cudem taki ładny rynek zionął taką pustką w dzień wolny od pracy?

Fakt, że w piątek po Bożym Ciele na tarnowskim rynku było tak pusto, wzbudził we mnie niepokój. Może czegoś nie wiem? Może to jakaś tarnowska tradycja – w piątek wszyscy wiejemy gdzie pieprz rośnie?  W zasadzie nie rozwikłałam tej zagadki do dziś, a, znając życie, rozwiązanie pewnie okazałoby się banalnie proste. Na przykład za bardzo wiało (bo wiało). Albo – za bardzo wszyscy zabalowali w czwartek (to przecież całkiem możliwe). Na pewno jest jakieś racjonalne wytłumaczenie dla tej zdumiewającej ciszy, przerywanej czasem przez łopot parasoli w pustych ogródkach.

Właściwie, dość szybko odnalazłam w tym jakiś urok. Mogłam w spokoju popatrzeć na rząd kamienic po północnej stronie rynku, które urodą nie ustępowały tym z rynku w Zamościu. Przespacerować się podcieniami bez przepychania się. Po czym zadrzeć głowę i przyjrzeć się bliżej renesansowemu ratuszowi, któremu do sławy i splendoru tego zamojskiego daleko, ale i tak zasługującemu na atencję – choćby ze względu na szpetne, acz urokliwe oblicza czternastu maszkaronów wieńczących attyki. Ale nie tylko. Ratusz jest smakowitym kąskiem dla miłośników historii architektury, warto prześledzić  jego dzieje, sięgające drugiej połowy XIV wieku. Oczywiście nie obejdzie się bez pożarów, odbudów i architektonicznych skoków o jedną epokę do przodu. Warto prześledzić!

http://www.seeuinpoland.com/tajemniczy-tarnow/

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej