Drewniane listwy, które się tam zamontowano w styczniu, miały chronić jedyną gałąź drzewa przed złamaniem.
Konar bowiem jest w kilku miejscach spróchniały. Przeważająca część ekspertów jest bowiem zdanie, że los sosny lepiej pozostawić w rękach natury.
Za takim podejściem przemawia przede wszystkim to, że sosna rośnie na obszarze Pienińskiego Parku Narodowego, który podlega ochronie ścisłej, a więc człowiek nie powinien ingerować w zachodzące tam procesy przyrodnicze. Co więcej, zabezpieczenie z drewnianych listew mogło zaszkodzić liczącemu ponad pół tysiąca lat drzewu – mówi Grzegorz Voncina z Pienińskiego Parku Narodowego.
Dendrolodzy nie zauważyli zmian w korzeniach sosny, niestety w pniu są już one widoczne, ale w najgorszym stanie jest jedyny konar drzewa. W wielu miejscach trawi go próchnica. Pojawiły się w nim również mszyce. Sosna mimo wszystko wciąż żyje, a o jej dalszym losie najprawdopodobniej zadecyduje sama przyroda.