Kraków do usług…

8 grudnia 2009 , Tagi: Gazeta Wyborcza

Jan Nowicki, znany aktor i kibic piłkarski, pytany o to, co musi zrobić Kraków, by organizować Euro, zwykł odpowiadać: – Nic. Czy najpiękniejsze miasto Polski musi walczyć, aby móc promować nasz kraj? To przecież jakiś idiotyzm – dziwi się.
Wsiadam w pociąg, żeby to sprawdzić. Dlaczego ze Śląska do Krakowajadę koleją, a nie autostradą? Bo dzisiaj ta droga jest autostradą tylko z nazwy. Ciągłe remonty powodują, że można na niej utknąć jak w miejskim korku. Za bilet z Mysłowic do Krakowa zapłaciłem 11 zł. Wybrałem pociąg osobowy, bo pośpieszny według rozkładu jazdy miał jechać tylko dwie minuty krócej. -Wszystko przez zły stan torowiska – tłumaczy pani konduktor. Po półtorej godziny jestem na Dworcu Głównym w Krakowie. Dostrzegam tabliczkę, która kieruje mnie do informacji turystycznej. Kilka minut zagubiony biegam po schodach.
Z opresji wybawia mnie kioskarka. -To tu! – pokazuje palcem. – Czym dojechać na stadion? Gdzie kupić bilet? Gdzie jest przystanek? – mnożę pytania i na każde dostaję szybką i jednoznaczną odpowiedź.
Znalezienie noclegu jest również proste. Na dworcu natykam się na stanowisko, które oferuje miejsca w hostelach. – Chciałbym coś za stówkę za noc – zagaiłem. – Za stówkę? Może być ciężko – mówi obsługujący stoisko Staszek. Po chwili okazuje się jednak, że mogę się przespać nawet za 35 złotych, ale w wieloosobowym pokoju i bez łazienki.
Gratis dostanę bilet na tramwaj. Jeżeli wezmę coś z wyższej półki – na przykład za 150 zł – Staszek zapewnia, że w cenie zamówi mi taksówkę. Naszej rozmowie przysłuchuje się przygarbiony mężczyzna, gdy odchodzę, łapie mnie za łokieć. – Szuka pan noclegu? Mam piękny apartament na Garbarskiej – zachwala. Teraz jestem już pewny, że kibic nie będzie miał żadnego problemu z noclegiem.
W drodze na przystanek zachodzę na postój taksówek. – Dojedziemy za 25 zł – rzuca kierowca. Pamiętam jednak słowa Staszka, który podkreślał, że utkniemy w korku. Wybieram tramwaj. Po dziesięciu minutach wysiadam na Oleandrów, stąd jeszcze dziesięć minut spaceru. Cieszę się, że nie przyjechałem samochodem, bo Reymonta jest tak zapchana samochodami, że po chodnikach chodzi się gęsiego.
Po przebudowie stadion ma pomieścić 33 tys. widzów. Będzie najmniejszą areną Euro 2012. Może to dobrze, bo gdzie tu parkować? Na Stare Miasto wracam spacerem. Mijam kolorowy tłum turystów, czuję się jak na wakacjach. Ale zaraz, co z kibicami, którzy przylecą na Euro samolotem? Z tym pytaniem udaję się do znanej mi już informacji. Znowu szybka odpowiedź: szynobus na lotnisko odjeżdża za pięć minut.
Podróż trwa kwadrans i jest komfortowa. Nad głową mam monitor, oglądam reklamy. Jest o tym, że Tarnów to polski biegun ciepła. Po chwili wiem też, co można zobaczyć w Operze Krakowskiej i gdzie nadać przesyłkę konduktorską. Ale o Euro 2012 na razie cisza…

Gazeta Wyborcza

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej